Kajakiem z Krupskiego Młyna do Żędowic – czyli natura na wyciągnięcie ręki.
Po trzech tygodniach znowu zawitaliśmy w Młynie Bombelka w Żędowicach, aby ponownie popłynąć pięknym kawałkiem Małej Panwi z Krupskiego Młyna. Jest to jeden z wielu malowniczych odcinków, gdzie nie można się nudzić siedząc w kajaku. Pokonując jedenastokilometrowy dystans, pierwszą połowę płynęliśmy w lesie. W rzece, która bardzo mocno meandruje (zmienia swój kierunek) znajduje się wiele przeszkód – powalonych drzew pni i płycizn. Jest wesoło zwłaszcza, że przed i za nami płynie niemała rzesza ludzi. Po przebyciu kilku kilometrów towarzystwo się dosłownie rozpływa, tzn. jedni nie spiesząc się, zostają w tyle, inni bardziej gnają do przodu. Jest o wiele spokojniej ale nie znaczy to, że nie przywalimy w jakiś konar lub dobijemy nieplanowanie do brzegu.

Nie będę tutaj opisywać krajobrazu otaczającego Małą Panew, niech pokażą to zdjęcia, które wykonałem podczas spływu. Przyznam, że nie było to łatwe. Z jednej strony trzeba mocno zadbać o sprzęt fotograficzny, a z drugiej non stop korygować kierunek wiosłami. Nie zliczę ile razy zaliczyłem jakąś muldę lub pień próbując spojrzeć przez obiektyw. Na trasie spływu istnieje wiele miejsc, gdzie można przybić do brzegu, aby sobie na chwilę odpocząć. My mając dwa jednoosobowe kajaki mieliśmy większą swobodę i niezależność niż w kajaku dwuosobowym. Muszę też wspomnieć o naszym psie, który dzielnie pokonywał całą trasę razem z nami.
Po przepłynięciu około połowy dystansu, wypływamy z lasu i do samej mety przemieszczamy się wśród łąk i pól. Po jakimś czasie ukazują się pierwsze zabudowania Kielczy. Brzegi rzeki coraz częściej porastają trzciny i inne szuwary. Fajne jest to, że nie wiemy co za atrakcja czeka na nas za zakrętem. Zza chmur wyszło też słońce, które sprawiło, że zdjęcia wychodziły ciekawsze i bardziej kontrastowe. Biorąc pod uwagę kierunek i, że było już późne popołudnie, słońce często świeciło nam prosto w oczy, jednak nie było to aż tak uciążliwe. Po kilku godzinach dotarliśmy do mety w Żędowicach. Troszeczkę zmęczeni ale bardzo zadowoleni wiedząc, że znowu kiedyś popłyniemy tą trasą.
Na miejscu czekał na nas nasz namiot, w którym spędziliśmy jeszcze jedną noc i dzień, a także rozpalone ogniska, gdzie piekliśmy kiełbaski.













Podoba ci się ta strona? Wspomóż autora zdjęć symboliczną kawą.
Bardzo dziękuję Panu Dariuszowi i Pani Patrycji za kawę 🙂


Zobacz więcej: Mała Panew – wśród lasów i łąk, śląska rzeka z charakterem.
Wejdź na foto.miemiec.eu i zobacz:
Krajobraz, zamki, pałace i inne ciekawe miejsca nie tylko na Górnym Śląsku, ale i poza nim.